Obrazy mówią dowcipy
- cezaryfabber
- 12 lip 2018
- 5 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 17 lis 2023
"Jeśli potrafisz śmiać się z siebie – to najlepszy dowód, że masz poczucie humoru."
Molier
"Humor jest lekarstwem na prawie wszystkie nieszczęścia tego świata."
H. Jackson Brown Jr., "Mały poradnik życia"
Za oknem skwar, lejący się z nieba, niczym zemsta za brak chęci do zrobienia czegokolwiek konstruktywnego. A jak człowiekowi chce się niewiele, to przynajmniej pośmiać się warto. Najlepiej z siebie samego, gwoli autoironii, a może nawet i nauki. Kabaret niekoniecznie wpisze się w każdy gust, kąśliwa anegdota, czy filmowa komedia podobnie. Ale dobrego dowcipu poszukać można również gdzie indziej. Malarze nie kojarzą się raczej z poczuciem humoru, ale ja znam co najmniej dwóch malarskich „jajcarzy”, którzy opanowali operowanie ironią i dowcipem do perfekcji. A śmiali się z rodzaju ludzkiego, czyli samych siebie - oto i dojrzały oraz prawdziwy, intelektualny dowcip.
Pierwszy dowcipniś pochodził z Belgii (Flandrii), „przedstawiał się” jako David Teniers Młodszy, gdyż smykałkę do operowania pędzlem odziedziczył po ojcu. Jako nadworny malarz i kustosz galerii regenta Niderlandów, księcia Leopolda Habsburga, zasłynął jako twórca malarskich przedstawień wnętrza tej galerii i kopiowanie dzieł z kolekcji w mniejszej skali. Później założył Akademię Sztuk Pięknych w Antwerpii, za co otrzymał tytuł szlachecki i został jej pierwszym dyrektorem. Miał jeszcze jedną pasję, która polegała na wyśmiewaniu ludzkiej głupoty, a robił to na swoich animalistycznych obrazach, przedstawiających w ludzkich sytuacjach… małpy.
Jak wiadomo, ludzi i małpy łączy wiele, od wspólnego przodka począwszy, na 97-procentowej zgodności między łańcuchami DNA skończywszy. A pan Teniers postanowił ubrać ssaki naczelne w ludzkie stroje i nadać im ludzkie cechy. Prowokacja? Być może. Filozoficzne pytanie? Nie przeczę. Inteligentny dowcip? Na pewno. Wystarczy spojrzeć na „małpie” płótna malarza, aby poznać się na jego osobliwym poczuciu humoru.
Teniers żył w XVII w., w złotej erze malarstwa flamandzkiego i niderlandzkiego. Jako artysta oraz humorysta już wtedy widział pewne zależności między ludźmi, a małpami, co manifestuje się na jego obrazach. Karol Darwin ogłosił swoją teorię o pochodzeniu człowieka w 1848 r. i jak się okazuje, oryginalny nie był. Barokowy malarz doszedł do podobnych wniosków 200 lat przed nim.
Zwierzęta jako ludzie – motyw bardzo stary, zapoczątkowany już w Antyku przez pewnego greckiego bajarza i wierszokletę, który z „zawodu” był niewolnikiem. Na imię miał Ezop, a na „nazwisko” Fryg, gdyż z Frygii pochodził. Krótkie, często rymowane opowiastki miały na celu przekazanie prawdziwego oblicza rodzaju ludzkiego ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Najbardziej znana bajka Greka – „Kruk i lis” zakorzeniła się w kulturze na dobre (czy ktoś może nie kojarzyć rymowanej parafrazy tej bajki autorstwa I. Krasickiego?). Tak czy inaczej, antropomorfizacja zwierząt wyraża wielką metaforę, która może być potraktowana zarówno humorystycznie, jak i pesymistycznie.
Bajki Ezopa nie miały jednak na celu moralizowania „na poważnie”, lecz „na wesoło”. David Teniers robi na swoich obrazach dokładnie to samo, bardziej wyśmiewając ludzkie przywary, niż je otwarcie potępiając. W przypadku przyglądania się „grzeszkom” i cechom gatunku homo sapiens wskazany jest dystans i odrobina ironii. W przeciwnym wypadku - depresja gwarantowana. Utalentowany Flamandczyk doskonale to rozumiał, więc wrodzone poczucie humoru postanowił pokazać farbami. Sztandarowe „małpie” dziełka Teniersa to „Małpy w Kuchni” oraz jedno z moich ulubionych: „Palacze i pijacy”.

David Teniers Młodszy „Palacze i pijacy” (ok. 1660 r.), Museo Nacional del Prado, Madryt.
„Palacze i pijacy” – jakiż fantastyczny to tytuł, genialny w swojej prostocie i portretujący ludzkość w porównywalny sposób, co filozoficzne rozważania. A wszystko na jednym obrazie. Grupa pijanych w sztok małpiszonów hula sobie w oberży, wznosząc toasty, używając tytoniowych wyrobów i snując dyskusje „pod wpływem”. Jedna z małp zakończyła już ową imprezę, chrapie sobie smacznie na uboczu, zamroczona alkoholem. Jednym słowem przekrój przez wszystkie typy zachowań ludzkich na suto zakrapianych imprezach. Nie ważne czy odbywały się w Antyku, Średniowieczu, czy współcześnie, ludzie się nie zmienili. Kto nigdy nie widział podobnej sytuacji, niechaj pierwszy rzuci w pana Teniers’a kamieniem.
Na innym obrazie, w „Domu małp” szulerka na całego. W tle Kot gra razem z małpami w karty, najprawdopodobniej pełni rolę krupiera i kantuje, o czym świadczy jego postawa. Małpy za to grają w karty i pochłaniają wszelkie używki.

David Teniers Młodszy „Dom Małp” (ok. 1660-62 r.), kolekcja prywatna.
Na pierwszym planie Małpa, która zamiast oddawać się hazardowi, pyka sobie fajkę na uboczu w towarzystwie Sowy. Ale pan Małpa wcale nie pali tytoniu. Skąd to wiemy? Po fajce, gdyż jest to bardzo charakterystyczna fajka opiumowa. Małpiszon się więc narkotyzuje, a Sowa, patrząca z obrazu wprost na nas, widzów tej sceny, nie wydaje się realną postacią. Może jest metafizycznym głosem rozsądku, który staje przed Małpą i nawiedza ją? Sowa symbolizuje mądrość, ale również rozsądek, inteligencję, racjonalizm itd. Może nawiedza nas wszystkich? Ta analiza brzmi poważnie, ale przecież obraz taki nie jest. Komizm, polegający na skontrastowaniu sympatycznych zwierzątek wrzuconych w sytuacje hulaszczego życia ludzi udziela się momentalnie. I to jest właśnie „wesołe moralizowanie”, gra malarza z widzem, przełamująca patos i nachalny dydaktyzm niektórych kolegów Teniers’a po pędzlu. Takie podejście ma moc, a z mocy tej powstaje inteligentny humor.
*************
Innym, nieco bliższym nam historycznie twórcą, który poczucie humoru dzielił z Teniers’em był Cassius M. Coolidge, amerykański malarz i grafik (choć bardziej ilustrator i grafik właśnie, z uwagi na jego styl), który również postanowił wyśmiać rodzaj ludzki w osobliwy sposób. Ezopowy pomysł wykorzystał jednak inaczej niż Belg, ludzkie cechy nadając… psom.
Życie Coolidge’a przypadało na przełom wieków XIX i XX oraz okres amerykańskiej prosperity, w których to czasach triumfy święciły wszelkie rozrywki związane z krótkotrwałym inwestowaniem i przede wszystkim przegrywaniem dużych sum pieniędzy w takich dyscyplinach jak Black Jack, ruletka czy poker. Hazard był jednym z najbardziej popularnych sposobów spędzania wolnego czasu zarówno w kasynach, jak i na prywatkach w mniejszym gronie. Malarz inspirując się prawdziwymi sytuacjami stworzył cykl 16 obrazów przedstawiających m. in. motyw psów grających w karty („Dogs playing poker”). Najbardziej popularny z nich to „A Bold Bluff” namalowany w 1909 r.

Cassius Marcellus Coolidge „A Bold Bluff” (1909 r.), kolekcja prywatna.
Bernardyn widoczny na obrazie to sportretowany pies przyjaciela Coolidge’ao imieniu Captain. Sam twórca oddał tu jak się zdaje wielką sympatię dla czworonogów, uważanych za najlepszych przyjaciół ludzi. Przecież wszyscy lubią psy, a już psy w okularach, czy ubraniach to widok wywołujący uśmiech na prawie każdej twarzy. Zresztą malarz okazał się jasnowidzem, przecież dziś ubrania dla psów szyte na modłę ludzką są czymś powszechnym, dającym się zauważyć często, choćby w chłodniejszych miesiącach. Ilekroć widzę na ulicy teriera lub jamnika w bluzie z kapturem albo kamizelce, nie mogę powstrzymać się od uśmiechu. I taki właśnie humor funduje nam Coolidge.
Psy na obrazach z cyklu nie tylko zatracają się w pokerze. Grają również w ruletkę, obstawiają zakłady na wyścigach konnych, alkoholizują się, a także organizują nielegalne turnieje hazardowe. Na jednym z obrazów tytułowe, symboliczne cztery asy, czyli psy–policjanci kończą grę, wkraczając do pomieszczenia i rozganiając zdezorientowane towarzystwo.

Cassius Marcellus Coolidge „Pinched with four Aces” (ok. 1909-1910 r.), kolekcja prywatna.
Coolidge namalował jeszcze inny, niezwiązany z hazardem obraz cyklu, a mianowicie „A Bachelor’s dog”, który jest żartem wybornym. Czy tak wygląda bakałarz (w Europie kontynentalnej licencjat), kiedy już obroni swoją pracę? Oczywiście, że tak właśnie wygląda, a wie o tym każdy, kto obronę takową ma za sobą. Tytuł bachelor można także rozumieć inaczej, jako kawalera. Taka interpretacja również się broni. Stereotypowy kawaler spędza wolny czas w podobny sposób, a żona mu tego nie zabroni, gdyż jej nie ma. Czemu więc pies bakałarza/kawalera ma wyglądać inaczej? Cieszy się razem ze swym właścicielem, wszak jest najlepszym kompanem człowieka.

Cassius Marcellus Coolidge „A Bachelor’s dog” (1909-1910 r.), kolekcja prywatna.
*************
Kiedy patrzy się na obrazy obu wspomnianych panów, twarz się krzywi uśmiechem może nieznacznym, ale jednak uśmiechem. Śmiać się z ich prac, to jak śmiać się z samych siebie. Przy okazji być może skłonić się też do refleksji nad kondycją ludzką, która od czasów Teniers’a, przez czasy Coolidge’a, aż do dzisiaj wygląda bardzo podobnie i w zasadzie nie zmieniła się ani na jotę. Zmieniły się jedynie „zabawki” i używki, które nas pochłaniają i zajmują. Ale pośmiejmy się z nas wszystkich tymi pogodnymi dowcipami, które mimo wytykania błędów czegoś nas uczą i dają nadzieję na zmiany.
Dowcip stanowi zbawienie od doczesnych trosk, a czasem czyni nas również kreatywnymi. Te malarskie dowcipy sprawiły, że przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Kiedy pewnego dnia oszaleję i postanowię otworzyć knajpę, już wiem, jakie obrazy będą wisieć wewnątrz. Jej nazwa także będzie oczywista – „Palacze i pijacy”.
Comments