top of page

Cisza

  • Zdjęcie autora: cezaryfabber
    cezaryfabber
  • 23 sty 2019
  • 7 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 17 lis 2023

„Największe cuda powstają w największej ciszy.”

Wilhelm Raabe


„Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza.”

Antoine de Saint-Exupéry


Przyroda od zawsze zdawała się rozmawiać z ludźmi. Czasem można usłyszeć dźwięki, wydobywające się nie wiadomo skąd, tworzące melodię natury. Nie wszystkim jednak jest dane je usłyszeć, potrzebna do tego jest cisza. Taką ciszę znaleźć jest coraz trudniej, zwłaszcza dzisiaj. Oto prawdziwa choroba cywilizacyjna XXI w. – brak ciszy, brak zadumy i skupienia, elementów zbawiennych i potrzebnych. Brak nam spokoju i chwili oddechu, przez co nie potrafimy w pełni docenić tego co nas otacza i usłyszeć tego, co trudno dosłyszalne.


Pewien znajomy, z wykształcenia leśnik, powiedział kiedyś słowa, których w ogóle bym się po nim nie spodziewał. Spróbuję zacytować w miarę dokładnie:


„Ja uwielbiam przebywać w lesie, z tego względu, że jest cisza, która potrafi zebrać myśli. Nie mówię o kompletnej ciszy, bo wiadomo, że śpiew ptaków, łamanie gałęzi przez idące zwierzęta albo świerszcze, czy mucha, to nie jest zupełna cisza. To jest jak gdyby melodia połączona z przyrodą. Ale jest ta cisza od pracy, miasta, od tego betonowego zgiełku, która potrafi oczyścić ludzkie myśli. I to co mi się najbardziej podoba w lesie, że jestem sam dla siebie panem i nie ma żadnych oczu zwróconych na mnie. Po prostu jestem ja i dookoła mnie przyroda.”

C. D. Friedrich „Strzelec w lesie” (1814), kolekcja prywatna, Bielefeld.


Te słowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie, nie tylko przez swoją szczerość, ale przypomniały mi także człowieka, który chyba myślał podobnie, tworząc kawałek wspaniałej sztuki i dziedzictwa kulturowego Europy. Caspar David Friedrich, niemiecki malarz, z pochodzenia Pomorzanin, z wyboru Drezdeńczyk, jeden z artystów, którego płótna czarują bez przerwy, kiedy tylko na nie spojrzeć. Przed poznaniem jego prac, nie przypuszczałem, że pejzaż może wyrażać emocje i uczucia. Oto i Romantyzm przez duże R. I jeśli ktoś zarzuci mi tani sentymentalizm, to trudno. Proszę o wybaczenie, ale serce nie sługa.


O Friedrichu słyszeli chyba wszyscy. Jego najsłynniejszy obraz widnieje na kartach każdego podręcznika do języka polskiego. „Wędrowiec nad morzem mgły” z 1815 r. stanowi sztandarowe dzieło romantyczne, a Niemcy mieli właśnie na polu sztuki romantycznej spore zasługi. Anglia, Niemcy i Francja, oto i oś romantyzmu europejskiego, oś na której styku zaczęła się jedna z najwspanialszych i najbardziej płodnych epok w kulturze zachodniej.


Pech chciał, że podobnie jak „Pocałunek” Gustav’a Klimt’a, „Wędrowiec…” został dość mocno zakorzeniony w popkulturze i przez nią „przepracowany”. Można go mieć na kubku, talerzu, długopisie, nawet krawacie, nie mówiąc już o internetowych memach. Nie jestem przeciwnikiem podobnych „gadżetów”, ale trzeba przyznać, że niosą one za sobą efekt uboczny, m. in. przez to wspomniane obrazy straciły w oczach większości odbiorców swoje piękno treściowe i walory estetyczne, ale cóż z tym zrobić. Znam bardzo niewielu malarzy, którzy zawarliby w swoich pracach taki ładunek poetycki i emocjonalny. Magia jest siostrą poezji, a tych dwóch przymiotów mistrzowi z Drezna odmówić nie sposób.


Wielu historyków sztuki podnosi, że pod względem technicznym Friedrich nie stoi wysoko. I pewnie mają rację, ale druga część znawców sztuki twierdzi, że siła jego twórczości leży zupełnie gdzie indziej. To właśnie kompozycja i poezja, która bombarduje nas wydźwiękiem emocjonalnym aż w nadmiarze. Pokazać emocje za pomocą pejzażu – to wymaga mistrzostwa.


Wędrowiec stoi na skale i patrzy w dal, opierając się na lasce. Przed nim góry i las spowite mgłą. Prawdopodobnie człowiek na obrazie to sam malarz, bohater obrazu zdaje się więc być swoistym alter ego artysty. I tu powinno się zakończyć analizowanie obrazu, każdy musi zinterpretować jego treść samodzielnie i subiektywnie. Ilu odbiorców, tyle interpretacji i na tym powinniśmy poprzestać.

C. D. Friedrich „Wędrowiec nad morzem mgły” (1815), Kunsthalle, Hamburg.

W „Wędrowcu” wyraża się wszystko z czym może kojarzyć się epoka Romantyzmu, jest to dzieło absolutnie sztandarowe. Z tym obrazem należy się zmierzyć z bliska, usiąść przed nim i posłuchać. Tak, właśnie posłuchać, poświęcić dłużej niż chwilę. Jest tam pełno ciszy. I ta właśnie cisza mówi więcej, wyraża głębsze emocje niż jakakolwiek pompatycznie stylizowana scena mitologiczna czy batalistyczna, którymi zasypywał później widzów Akademizm. Nastrojowość płótna udziela się momentalnie, tkwi tu jakiś ukryty fatalizm, może poczucie bezsilności wobec świata.


Friedrich twierdził, że za pomocą natury rozmawia z Bogiem. Kiedy zobaczyłem obraz na żywo w hamburskiej Kunsthalle, uwierzyłem w sens tych słów. Ale to nie jedyny obraz malarza, który zawiera w sobie melancholijne i metafizyczne treści. Anglosasi ukuli termin „divinity of a landscape”, lepszego określenia chyba nie można tu zastosować. Oto i tematy poruszane przez Caspara – pesymizm, melancholia, śmierć i metafizyka. Choć miał on względnie poukładane życie, był osobnikiem o osobowości neurotycznej. Jednak lepiej chyba nazwać go „nadwrażliwym” (odrzucając pejoratywne znaczenie tego słowa). Właśnie ta melancholia i momentami zbyt duża wrażliwość stanowiły podstawę jego twórczości i życia prywatnego. Owa „neuroza” wpędziła go w końcu w obłęd, a później do grobu w wieku lat 66. Prawdopodobnie dziś stwierdzono by u niego formę depresji lub dystymii. Ja jako melancholik oddam mu pokłon i nazwę po prostu Romantykiem.


****************************


Istnieje jeszcze jedna kluczowa cecha jego twórczości, a jest nią wiara. Nie religijność raczej, ale właśnie wiara. I to niekoniecznie chrześcijańska (choć motywy tej religii są u niego często obecne), lecz przede wszystkim panteistyczna. Założenie Friedricha o kontaktach z Bogiem w momencie obcowania z naturą znajduje ucieleśnienie w tym właśnie filozoficznym poglądzie, upatrującym stwórcę jako obecnego we wszechrzeczy. Bóg jako natura? Dlaczego nie? Panteiści J. Raphson i B. Spinoza pewnie podali by sobie z mistrzem Casparem dłonie.


Świetnym przykładem panteistycznego motywu u Friedrich’a jest „Krzyż w górach” z drezdeńskiej Galerie Neue Meister, zwany ołtarzem deczyńskim, gdyż obraz ten jest ołtarzem właśnie. Graf von Thun und Hochenstein, właściciel zamku w miejscowości Děčín (niem. Thetschen), zamawiający u Friedricha ołtarz nie spodziewał się takiego efektu. Obraz wywołał prawdziwy skandal. Fakt, że sposób przedstawienia ukrzyżowania jest oryginalny nawet ze współczesnej perspektywy, ale wtedy było to coś niesłychanego i wręcz obrazoburczego. Ołtarz ten stanowi wyraz buntu przeciwko konwencjom obecnym od zawsze w ikonografii chrześcijańskiej, czy nawet ich całkowitym odrzuceniem. To nie Chrystus jest głównym tematem obrazu, scena ukrzyżowania stanowi element składowy większej całości, jaką jawi się tu natura, a w domyśle świat (i sam stwórca). Zresztą do motywu krzyża w lesie, w górach lub nad morzem Friedrich wracał po wielokroć.

C. D. Friedrich „Krzyż w górach vel Ołtarz Deczyński” (1807-1808), Galerie Neue Meister, Drezno.


W tym przypadku próbuje się niekiedy analizować obraz poprzez przypisywanie skałom symboliki niezłomnej wiary, czy też nadziei, jaką mają symbolizować sosny (!), jednak taka interpretacja zdaje się zmierzać za daleko. Nie wydaje się, aby o to chodziło malarzowi, on nie chciał używać skomplikowanych symboli, lecz pokazać stan ducha i stawiać pytania, na które każdy odpowie sobie sam. Przykładem takich pytań jest kolejne wybitne płótno.


„Mnich nad morzem” (1808-1810) to już obraz na miarę XX stulecia. Chodzi tutaj o względy zarówno kompozycyjne, jak i techniczne. Patrząc z daleka pejzaż ten wygląda nawet trochę jak jedno z płócien Marka Rothko (choć drugi z obu panów rzadko stosował paletę kolorów tego pierwszego). Trzy różnobarwne pasy koloru o różnej grubości, dzielące płótno na trzy części. Największą z nich zajmuje niebo, ciemniejące w miarę kierowania wzroku w dół. Potem ciemne, spienione morze i jasny pas brzegu, na którym stoi główny bohater tej wspaniałej sceny. Nie widać twarzy mnicha, głowę ma obróconą w bok. Widać jednak rękę, którą trzyma przy twarzy. Czyżby przykładał palec do ust lub ucha? Co też może pokazywać tym gestem? I komu? Co próbowałby usłyszeć? Kogo próbowałby w ten sposób uciszyć? Spienione morze, naturę, a może samego siebie, aby przypomnieć sobie jak bardzo niewiele znaczy w obliczu świata?

C. D. Friedrich „Mnich nad morzem” (1808-1810), Alte Nationalgalerie, Berlin.

Właśnie cisza jest przewodnim motywem obrazu, kto kiedykolwiek był nad morzem jesienią, doskonale zna uczucie, kiedy szum wiatru i fal wybrzmiewa w pewną melodię, pewien „sound of silence”. Przecież cisza brzmi, ma swój własny, niepowtarzalny dźwięk, przybierający różne formy, składający się z wielu odgłosów. Stojąc nie tylko naprzeciw „Mnicha”, ale również każdego dzieła mistrza Caspara można się w tę ciszę wsłuchać.


W 2005 r. niemiecki reżyser Phillip Gröning nakręcił fascynujący film pt. „Wielka cisza” („Die große Stille”), będący ilustracją życia mnichów w Wielkiej Kartuzji, głównym klasztorze zakonu kartuzów we Francji. Przez blisko 3 godziny widz obserwuje codzienne czynności mieszkających tam mężczyzn, czasem słyszy jedynie śpiewane przez nich psalmy, gdyż żadnej innej muzyki w filmie nie uświadczymy. Dopiero po wyjściu z kina, człowiek zaczyna rozumieć, co w tym dokumencie zdołali uchwycić twórcy. Nagle, wszystko na zewnątrz staje się zbyt głośne. Kroki, szuranie dywanu, ludzie i samochody, cały ten „betonowy zgiełk” coraz bardziej przeszkadza i uświadamia, jakim zbawieniem jest cisza. Właśnie to próbował osiągnąć Friedrich, z udanym skutkiem. Zarówno reżyser jak i malarz dowiedli, że poszukiwanie i przebywanie w ciszy jest immanentną częścią życia, która uduchawia i pozwala zajrzeć w głąb siebie.

C. D. Friedrich „Marzyciel” (1835), Gosudarstwiennyj Ermitaż, Sankt Petersburg.

Szukajmy więc ciszy, która przybiera różne formy, a której w naszym codziennym biegu ciągle jeszcze możemy uświadczyć. Wystarczy się postarać, a można ją odnaleźć, zdaje się mówić do nas drezdeński malarz. Samodzielnie, czy wspólnie, spróbujmy jej posłuchać. Nie potrzeba aż tak wiele, na początek wystarczy pozamiejski zachód słońca lub wschód księżyca. Kto dojrzy promienie ubarwiające falę, albo posrebrzające las, kto posłucha tej wspaniałej ciszy rozlanej w powietrzu, ten stanie się poetą choć na jedną chwilę. Wtedy zrozumie Romantyków.

C. D. Friedrich Wschód księżyca nad morzem” (1822), Alte Nationalgalerie, Berlin.

Kurt Tucholsky, wybitny niemiecki poeta i dziennikarz żydowskiego pochodzenia napisał kiedyś przepiękne słowa: „Jest wiele różnych rodzajów hałasu. Ale cisza jest tylko jedna”. Tym wspaniałym cytatem, chcę podziękować mistrzowi Friedrichowi. Kłaniam się w pas, z podziwem dla tego niezwykłego człowieka. Człowieka, który namalował Ciszę.


****************************

Cisza

Do obrazu „Wędrowiec nad

morzem mgły” C.D. Friedricha

spowija mgła ten świat bezwzględny

gdzie troski nawija los na łańcuch zdarzeń

przestrzeń urasta do granic wszechświata

gdy patrzę na góry oddaję każdej z nich głęboki pokłon


spowiła mgła moją duszę i oddzieliła

prawdę od kłamstw hałaśliwych kreatur

żywiących się naiwnością moją i do mnie podobnych


na wyspie bezludnej jedynej własności jaką posiadł umysł

trwam tak by widzieć tylko to czego pragnę

posągiem zostać oto dziecięce marzenie

które przyszło mi spełnić z braku innej drogi

bo jej nie poznałem


skowyt nieszczerego smutku zmieszany z ujadaniem tłumu

zostawiłem gdzieś tam poza granicą morza

z oddali patrząc bardziej precyzyjnej dokonuję analizy


nikt mnie nie ruszy z mojego przylądka

nie porwie mnie nikt znad mojej ciszy

co się rozlewa jak nektar kapiący powoli na otwarte rany

tknąć się nikomu nie dam


tylko jednej której krzyk dobiegnie mnie z oddali

aby przemówić do udręczonego ducha

ta przyjdzie stać obok mnie aby w życiu pieśni głupca

krwawić ze mną na brzegu ciszy


nad naszym morzem milczenia


C. Fabber, Hamburg, 23.07.2017 r.

Comments


  • icons8-blog-filled-50
  • icons8-quill-with-ink-26
  • icons8-secured-letter-filled-50

© 2018 by Cezary Fabber. 

  • home-512
bottom of page